Niesamowity ciemny kolor sprawiający, iż miłośnicy gór tak chętnie odwiedzają Czarny Staw pod Rysami.
Jest on jest jednym z najgłębszych jezior w Tatrach - 76 m robi wrażenie i plasuje go pod tym względem nie tylko w tatrzańskiej, ale i ogólnopolskiej czołówce. Majestat urwiska Kazalnicy i strzelistej ściany Rysów Niżnich nadaje okolicy Czarnego stawu prawdziwie wysokogórski charakter. Owa mroczna barwa toni oraz nazwa stawu wiążą się z cieniem, który rzucają na niego góry – stąd i jego nieco melancholijny, a na pewno groźny wizerunek. Dodatkowo spod Czarnego Stawu spływa równie malowniczy kaskadowy wodospad Czarnostawiańska Siklawa i wpada do Morskiego Oka.
Jak podają źródła, wody Czarnego Stawu po raz pierwszy w sposób naukowy badane były w 1804 r. przez Stanisława Staszica, który mierzył głębokość jeziora i temperaturę wody. Natomiast 31 grudnia 1910, po raz pierwszy w zimie, dotarli nad Czarny Staw ks. Walenty Gadowski, Bolesław Łazarski i Jakub Gąsienica Wawrytko starszy.
Uroki tego miejsca podziwiane i doceniane były od zawsze i to zarówno przez polskich turystów, jak i zagranicznych amatorów gór – węgierski alpinista Mór Déchy pisał: "jest to najpiękniejsza sceneria jeziorna w całych Tatrach".
Wydany w 1870 roku „Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic” autorstwa Walerego Eljasza-Radzikowskiego zawiera takie uwagi o okolicy:
„Kto przybywszy do Morskiego Oka ma kilka godzin czasu do rozporządzenia, niech ich nie traci na próżnem siedzeniu, lecz niech dąży dla zwiedzenia Czarnego Stawu, a sutą znajdzie nagrodę za tę trochę trudów i 4 godziny czasu, rachując pół godziny na wspinanie się od brzegu Morskiego Oka nad brzeg Czarnego Stawu, pobyt tam 20 minut, zejście 10 minut, obejście Rybiego przeszło 2 godziny, a 1 godzinę wliczyć trzeba na odpoczynki, spostrzeżenia i t. d. (…)
Czarny Staw, przez Węgrów zwany Morskiem Okiem, a Morskie Oko Rybiem, ma 37 mórg 639° kwadr.[2] rozciągłości, a więc blisko o 7 mórg kwadr. większy od swego imiennika pod Kościelcem, dzikością swoją odznacza się od innych stawów. Brzegi jego gołe, od południa nawet niedostępne, zamiast drzew śniegiem wiecznym gdzieniegdzie ubrane, na powierzchni wody odbijają się straszne turnie, pomiędzy które przedzierają się promienie słońca dopiero koło 10 godziny.
Wszystko to razem wzięte taką zgrozą przejmuje, że wśród tej dzikiej, choć bardzo wspaniałej, przyrody czuje się człowiek strasznie osamotniony, i dopiero postąpiwszy na brzeg wału, gdy rzucimy okiem na rozkoszne Morskie Oko, dusza się rozwesela i odwagi nabiera.”